sobota, 16 stycznia 2016

Magiczność dwunastki.


        Typ: One-shot
Anime: Haikyuu!!
Postacie: Oikawa Tooru, Hitomi (OC)
Ilość wyrazów: 842
Nie mówisz "dobranoc" i nie mogę przez to zasnąć.

           Kochała patrzeć, jak śpi. Jego twarz wtedy zawsze była taka niewinna, delikatna. On sam był niebywale kruchy. W tej chwili chciała go chronić. Było to jej jedyną ważną rzeczą w życiu. Jej osobistym powołaniem. Równy oddech, który zawsze czuła na szyi. Przytulał ją tak mocno tylko, gdy spał. Uśmiechał się szczerze tylko, gdy spał. Był taki tylko, gdy spał. Bez jego dłoni nie potrafiła zasnąć. Brakowało jej ciepła, gdy się pojawiło było jej za gorąco. Wszystko pod jego dłońmi zamieniało się w ogień, a ona płonęła. Nie potrafiła zasnąć. Nigdy nie potrafiła zasnąć. Gdzie zniknął jego dotyk? Gdzie podziało się bezdźwięczne "dobranoc" ? Gdzie zniknął jego równomierny oddech? Przepadł. Jak wszystko z nim związane. Pozostało jedno. BEZSENNOŚĆ.
Czułam efekty ciśnienia krwi, które podwyższyłeś mi.
           Jego widok powodował, że za każdym razem jej serce toczyło walkę ze samym sobą. Walkę, która tylko ona rozumiała. Patrzyła głęboko w jego brązowe oczy. Zawsze patrzył na nią z góry. Nie przeszkadzało jej to, a wręcz kochała to uczucie. Jego oczy na tle niebieskiego nieba. Uśmiechał się zawsze w ten swój idealny sposób. Jego głos zawsze koił jej zszargane nerwy, gdy z pasją opowiadał o siatkówce. Dobrze wiedziała, że on zawsze będzie przedkładał ją ponad nią. Nie chciała go tracić, więc dzieliła się nim. Myśl, że on nigdy nie będzie w pełni jej powodował, że serce kuło, tętno przyśpieszało, a na usta wkradał się uśmiech rozgoryczenia. PODWYŻSZAŁ JEJ CIŚNIENIE.
Gdyby nie ten ból, o którym nie mówiłam Ci nigdy.
           W każdy poniedziałek spędzali czas razem. Ten dzień był w stu procentach tylko dla niej. Jej małe święto podczas całego tygodnia rozczarowań. Nie musiała wtedy siedzieć na trybunach hali gimnastycznej podziwiając go ze stosownej odległości. Wtedy był naprawdę blisko niej. Trzymał ją za rękę, głaskał po głowie, całował. Uszczęśliwiał. Pomimo zimna z jego strony zawsze czuła ciepło wewnątrz i na zewnątrz. Tylko wtedy jej policzki zawsze były zaróżowione, dłonie ciepłe, a uśmiech był szczery. Po poniedziałku zawsze następuje wtorek, środa, czwartek, piątek, sobota, niedziela. Czas, gdy siatkówka zabierała go bezpowrotnie na sześć dni. Wracał późno, kład się późno, zasypiała późno. Nigdy nie potrafiła, mówić jak bardzo bolało.
Gdyby nie to, że nasze plany utonęły w planach.
           Miała tyle planów. W każdym on był najważniejszą opcją. Zaplanowana rocznicowa kolacja. Wszystko przygotowała. Każdy najdrobniejszy szczegół wiele razy przeanalizowała. Miesiąc przygotowań, tysiące przesłuchanych piosenkę, miliony przejrzanych ubrań w sklepie, pełno prób, aby wszystko było idealne. Starannie zapisana karteczka, którą włożyła do torby treningowej w ten wyjątkowy dzień. Kochanie przyjdź o dwudziestej do parku. Serce pełne nadziei w zimowy wieczór czekało w miejscu, w którym pierwszy raz go zobaczyła. Był jeszcze w podstawówce. Zdarte łokcie, kolana i uśmiech, gdy piłka zaczęła dopasowywać się do jego dłoni. Już wtedy siatkówka była jedyną, którą dostrzegał. Spojrzała na zegarek. Było już po dwudziestej czwartej. Po policzkach zaczęły spływać łzy. Zapomniał. Znów zapomniał.

Udowodnij jej wyższość jeszcze raz.
           Przestała przychodzić. Miała dość ciągłego zmuszania go do dostrzeżenia jej. Nie chciała już domagać się miłości, na którą przez te dziesięć lat zasłużyła. Zawsze była przy nim. Uspokajała go po przegranym meczu. Błagała, aby uważał na kontuzje. Nie słuchał, a gdy ta zaczęła go nękać na nowo. Wyrozumiale słuchała, że to jej wina. Nie byli już w liceum. Z czasem była pewna tego, że on już nigdy się nie zmieni. Mieszkali razem, ale to siatkówka była jego oczkiem w głowie. Nie ona. Nie dom. Nie rodzina. Przestał z nią rozmawiać. Z roku na rok udowadniał jej wyższość, której od lat była pewna. Siatkówka zawsze będzie ważniejsza. Jej serce stało się obojętne. Nie miało siły walczyć z umysłem. Miłość zniknęła. Pozostało tylko przyzwyczajenie.
Próbując złapać oddech, powiem 'Kocham Cię' ostatni raz.
           Koniec był nieunikniony. Kolejna rocznica. Minęło dwanaście lat, dwanaście miesięcy, dwanaście dni od dnia, w którym się poznali. Niczego nie żałowała. Każdy dzień był dla niej najszczęśliwszy. Dwunasty grudnia kończył wszystko, co zaczął. Spakowane walizki, rozbite ramki na zdjęcia. Przyszykowane jedno nakrycie do kolacji. Dwunasta w nocy wszedł do domu. Zapalił światło. Czekała siedząc na schodach prowadzących do mieszkania. Zdziwiła się na widok zapłakanej narzeczonej. Odłożył torbę. Przykucnął naprzeciwko niej, gdyby tylko wcześniej zauważył wyrządzone krzywdy. Ujął jej delikatną twarz w dłonie.
– Dziś mija dwanaście lat, dwanaście miesięcy, dwanaście dni i dwanaście godzin od momentu, gdy pierwszy raz cię zobaczyłam — spojrzała mu w oczy. Nie kochała już ich tak samo jak wcześniej, mimo że się nie zmieniły. Jego dłonie już nie sprawiały, że płonęła żywcem, były już tylko zimne.
– Zawsze kochałam cię dwanaście razy bardziej niż ty mnie. Uwielbiałam patrzeć w twoje oczy dwanaście razy bardziej niż teraz, kochałam twoje lodowate dłonie dwanaście razy bardziej. Dziś jest nasz ostatni dzień.– chwyciła jego dłoń, która dalej przylegała do jej mokrego od łez policzka. Swobodnie odłączyła je od swojej skóry, bo nigdy nie do niej nie pasowały. Włożyła do niej dwunastokaratowy pierścionek zaręczynowy. – Kochanie to moje ostatnie "Kocham cię" – wstała, pozostawiając go w zupełnym szoku. Wyplatał się z jego objęć, które opadły bezwładnie na jej uda. Pozostawiła go samego o równej dwunastej dwanaście.

(***)
Witam, witam. Natchnęło mnie na to dziś i dziś to skończyłam. Za błędy przepraszam. Mam nadzieje, że nie jest beznadziejne. 

2 komentarze:

  1. ułaaa!!!
    ale ze mnie kupa! dlaczego zaczęłam to czytać i nie skończyłam!? jak to mogło się stać?! i jak kurna mogłam tak długo do tego wracać??!?!
    jezu, to było naprawdę piękne :'(
    fajnie zrobiłaś z tymi wstawkami, idealnie współgrają z tekstem i w ogóle! zrobiło mi się przykro, serio, czytając to :<
    uhuhuh,fajnie wymyśliłaś z tą dwunastką :D choć jestem zdania, że powinno być "magia dwunastki" a nie "magiczność" XD tak dziwnie brzmi, meh
    ogólnie to skopać w ryj tego gostka, kurde no, co to ma być?!?!
    szkoda mi laski, naprawdę :< a z tą rocznicą to już w ogóle dowaliłaś meh!!!
    czekam na kolejne prace!
    PS jestem pewna, że jest tutaj ktoś jeszcze poza mną, więc spinać dupska i pisać komentarze, a nie!!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww kocham twoje komentarze!
      Zawsze mnie bawią. Taki masz zamiar, Wajlet? ^^
      Ogólnie to miało być mega smutne xD Choć nie wiem czy takie jest!
      Tytuł ok. Dziwnie brzmi, ale nie chcę mi się już zmieniać ^^
      Ze wstawkami to w sumie zapożyczony pomysł od Yuri-chan :D
      ps. Patrząc na wyświetlenia jesteś tylko ty Wajlet ;*

      Usuń